Działacze GKS Jastrzębie będą mieli więcej czasu na decyzję w sprawie nowego szkoleniowca naszego zespołu. Jak oficjalnie poinformował dziś rano klub z Harcerskiej, najbliższe spotkanie z Miedzią Legnica nie dojdzie do skutku z uwagi na zakażenia tzw. koronawirusem w drużynie Miedzi Legnica, z którą podopieczni Łukasza Włodarka mieli zagrać w piątek wieczorem przy Harcerskiej.
Na razie nie znamy nowego terminu rozegrania pojedynku z ekipą trenera Jarosława Skrobacza. Przełożenie zawodów oznacza, że spotkanie to będzie musiało zostać nadrobione “w tygodniu” przed zakończeniem sezonu 2020/2021.
Tym samym najbliższy mecz jastrzębianie rozegrają dopiero 24 kwietnia, podejmując lidera z Niecieczy.
Nie wiemy, czy pożegnanie się z trenerem Pawłem Ścieburą było “lekiem na całe zło”, ale faktem jest, że w pierwszej połowie sobotnich górniczych derbów z ekipą z Łęcznej piłkarze GieKSy rozegrali swoje najlepsze trzy kwadranse w 2021 roku. Jeśli przed meczem z zajmującym pozycję wicelidera Fortuna I Ligi Górnikiem liczyliśmy choćby na iskierkę nadziei, to teraz możemy czuć mimo wszystko pewien niedosyt. Pod wodzą Łukasza Włodarka jastrzębianie zagrali odważniej, pewniej i… wreszcie do przodu.
Już początek pojedynku zwiastował nam znacznie lepszą postawę naszego zespołu. Gospodarze wreszcie nie obawiali się oddawać strzałów na bramkę rywala, w rezultacie czego Maciej Gostomski zmuszony był interweniować po uderzeniach Marka Mroza (10. minuta) czy Łukasza Zejdlera (13.). W 19. minucie jastrzębianie tak bardzo rozochocili się w polu karnym gości, że na strzał… przewrotką zdecydował się Dominik Kulawiak. W końcu nadeszła 21. minuta. Po centrze Farida Alego z rzutu wolnego obrońcy Łęcznej zdołali jeszcze wybić piłkę, ale gdy ta trafiła do Kamila Jadacha, okazali się bezradni. “Carlos” kapitalnie dośrodkował w pole karne, gdzie świetnie znalazł się Daniel Szczepan i otworzył wynik meczu. W 27. minucie nasz zespół zaprezentował tak kombinacyjne rozegranie stałego fragmentu gry, że aż ręce składały się do oklasków. Siedem minut później Farid Ali mógł podwyższyć prowadzenie GieKSy, ale znów lepszy okazał się Gostomski. Do końca premierowej odsłony nasz zespół jeszcze co najmniej dwukrotnie mógł zdobyć drugiego gola, co budziło nasz optymizm przed drugą odsłoną.
Po przerwie na murawie pojawiło się trzech nowych zawodników gości, a zatem możemy domniemywać, iż w szatni Górnika nie było miło i sympatycznie. Rewolucja przyniosła jednak efekt, bowiem goście z minuty na minutę przejmowali inicjatywę. Ostatnie pół godziny należało już do rywali, którzy na dodatek nie unikali także nieczystych zagrań. W 67. minucie takim wybrykiem popisał się Bartosz Śpiączka, a efektem była kontuzja pleców Mariusza Pawełka. Doświadczony golkiper musiał opuścić murawę, a w jego miejsce pojawił się Grzegorz Drazik. Niestety “Draziu” miał ogromnego pecha, ponieważ już po pierwszej akcji rywali musiał wyciągać piłkę z siatki. Niewielkim pocieszeniem dla wychowanka Szkółki Piłkarskiej MOSiR jest fakt, że nie miał praktycznie żadnych szans przy strzale głową wspomnianego Śpiączki. Gol dla Łęcznej przebudził gospodarzy. W 75. minucie jastrzębianie powinni byli wrócić na prowadzenie, jednak najpierw sędzia nie podyktował karnego za faul na Danielu Ruminie, a następnie Farid Ali niepotrzebnie przekombinował w polu karnym gości. W 88. minucie znów szczęście dopisało przeciwnikom, gdy po centrze Farida jeden z obrońców Górnika tak pechowo (lub szczęśliwie) wybił piłkę, że trafił w słupek. W doliczonym czasie gry goście ponowili ataki i dwa z nich należy określić jako stuprocentowe okazje do gola. Tu jednak świetnie spisali się kolejno Lukasz Bielak i Grzegorz Drazik, dzięki czemu cenny punkt pozostał przy Harcerskiej.
Teraz przed GieKSą kilka dni przygotowań do pojedynku z Miedzią Legnica, który odbędzie się w przyszły piątek. Czy trenerem naszych piłkarzy wciąż będzie Łukasz Włodarek, czy też poznamy nazwisko nowego szkoleniowca – to słodka tajemnica działaczy z Harcerskiej.
10 kwietnia 2021, Jastrzębie-Zdrój, 16:00 GKS Jastrzębie – Górnik Łęczna 1:1 (1:0) 1:0 Daniel Szczepan ’21 1:1 Bartosz Śpiączka ’72
Biednemu wiatr zawsze w oczy – mogą powiedzieć piłkarze i kibice GKS Jastrzębie. W momencie, gdy klub szuka nowego szkoleniowca, a zespół zmuszony jest poprowadzić dotychczasowy asystent Pawła Ściebury – Łukasz Włodarek, nasza drużyna mierzy się z jedną z sensacji sezonu i bynajmniej nie będzie faworytem tego starcia. W sobotę o godz. 16:00 GieKSa podejmie na Stadionie Miejskim wicelidera z Łęcznej, który – choć jest beniaminkiem – to walczy o powrót do ekstraklasy i jak na razie pozostawia w tyle teoretycznie mocniejsze ekipy z Gdyni i Łodzi.
Nasi piłkarze mają ze sobą bardzo trudny i nieudany początek rundy wiosennej. Faktem jest, że dwa pierwsze mecze były powodem do optymizmu, ale został on całkowicie wygaszony w czterech kolejnych spotkaniach. Czy problem tkwił jedynie w strategii i pomysłach trenera Ściebury, czy też porażki mają głębsze powody – odpowiedzi na te pytania poznamy zapewne w ciągu najbliższych tygodni. Na razie jednak jastrzębianie w ten czy inny sposób muszą zacząć punktować, bo inaczej Majówkę przywitają na dnie pierwszoligowej tabeli.
W sobotnim pojedynku trener Włodarek będzie miał do dyspozycji wszystkich zawodników. Nikt nie narzeka na urazy czy kontuzje, a jedynym nieobecnym jest rzecz jasna Adam Wolniewicz, który z uwagi na przewlekłą kontuzję kolana postanowił w wieku 28 lat zakończyć karierę. Czy jednak pełna kadra z Harcerskiej wystarczy na wicelidera, z którego szeregach bryluje Bartosz Śpiączka? Pamiętamy tego zawodnika jeszcze z niesamowitego meczu 1/8 finału Pucharu Polski w sezonie 2016/17. Jego partnerem z drużyny był wtedy między innymi nasz obecny obrońca Aleksander Komor.
Mecz z Górnikiem Łęczna odbędzie się bez udziału publiczności, a transmisję przeprowadzi Ipla.tv. Ponadto klub zaprasza na relację radiową, która zostanie przeprowadzona na oficjalnym profilu klubu na Facebooku.
Pierwszy dzień po świętach przyniósł nam małe trzęsienie ziemi w jastrzębskim futbolu. Jak poinformował klub z Harcerskiej, za porozumieniem stron rozwiązana została umowa z trenerem Pawłem Ścieburą, który objął drużynę w lipcu minionego roku.
Oficjalnych powodów tej decyzji nie podano, ale można domniemywać, iż głównym czynnikiem odejścia Ściebury jest fatalna postawa GieKSy na starcie rundy wiosennej. W sześciu meczach nasi piłkarze przegrali pięciokrotnie, a ponadto w czterech ostatnich meczach zaprezentowali się mocno poniżej oczekiwań. W efekcie przewaga nad strefą spadkową zmniejszyła się do trzech punktów.
– Do czasu podpisania umowy z nowym trenerem, funkcję pierwszego trenera GKS-u Jastrzębie sprawował będzie dotychczasowy asystent, Łukasz Włodarek – czytamy na oficjalnej stronie klubu.
Piłkarze GKS Jastrzębie ponieśli czwartą porażkę z rzędu. Co gorsza, podopieczni Pawła Ściebury ponownie rozegrali bardzo przeciętne spotkanie, w którym o pomstę do nieba wołała postawa w defensywie. Jastrzębianie dosłownie sprezentowali rywalom kilka okazji do zdobycia gola, pozostawiając niepilnowanych zawodników gości przy linii pola karnego. To nie był jednorazowy błąd, ale… wręcz systemowo powtarzana pomyłka.
GieKSa rozpoczęła spotkanie z Dominikiem Szczęchem w podstawowej jedenastce, ale nasz szybki skrzydłowy nie wyrósł ponad zwykle wystawianych do gry kolegów, nie ustrzelił hattricka, więc – choć nie był gorszy od innych – został zastąpiony Jakubem Apolinarskim już w 55. minucie. W bramce z kolei pozostał Grzegorz Drazik, który przy obu bramkach dla Puszczy miał niewiele do powiedzenia, bowiem winę w tych przypadkach ponosiła nasza defensywa. Sam golkiper w kilku sytuacjach spisał się nieźle, a na miano znakomitej zasługuje jego interwencja w sytuacji sam na sam z 45. minuty. Czy to wystarczy, aby Drazik pozostał w bramce? Przekonamy się niebawem.
Wielkosobotni mecz rozpoczął się fatalnie dla GieKSy. Już w 8. minucie drużyna spod Krakowa objęła prowadzenie, gdy nasza obrona pozostawiła na jedenastym metrze całkowicie niepilnowanego Jakuba Bartosza. Napastnik Puszczy miał czas, żeby przemyśleć swoją sytuację, złożyć się do przewrotki i wykonać ją w całkiem efektownym stylu. Na szczęście na tę sytuację gospodarze jeszcze zareagowali. W 11. minucie po małym bilardzie w polu karnym gości szansę na gola miał Kryspin Szcześniak, ale został zablokowany. Chwilę później ten sam zawodnik został sfaulowany w polu karnym (choć całkowicie niepotrzebnie dołożył jeszcze mnóstwo aktorstwa), w efekcie czego sędzia wskazał na wapno. Do piłki podszedł Daniel Szczepan i pewnym strzałem w prawy róg wyrównał stan meczu.
Wydawało się, że najgorsze za nami. Nasz zespół miał pójść za ciosem, a tymczasem popełnił kolejny kryminał w defensywie. W 16. minucie po rzucie wolnym piłka nie potrafiła opuścić naszego pola karnego, aż w końcu trafiła do zupełnie niepilnowanego Michała Czarnego, który zdążył strzelić, poczekać aż Drazik obroni, a następnie dobić i utonąć w ramionach kolegów.
Co było dalej? Piłkarze Puszczy ustawili autobus na czterdziestym metrze i groźnie kontrowali. My z kolei biliśmy głową w mur, ale najlepszą sytuacją do wyrównania był strzał Jakuba Apolinarskiego z 61. minuty, gdy piłka po odbiciu od obrońcy gości o mały włos nie wpadła do bramki.
A teraz do rzeczy – panowie, coś tu nie gra. Od czterech spotkań gramy po prostu źle. Dół tabeli punktuje aż miło, a nasz pogromca z minionego weekendu Widzew Łódź został zmieciony w Sosnowcu. Strefa spadkowa wydawała się bardzo odległa, a tymczasem znajdujący się w niej GKS Bełchatów ma do nas trzy punkty straty.
Przed nami teraz szereg domowych spotkań z Górnikiem Łęczna, Miedzią Legnica, Bruk-Betem Nieciecza, GKS Tychy i Odrą Opole. Nie poradziliśmy sobie z potężnymi rywalami z Głogowa i Niepołomic, bo rywale złośliwie nie chcieli dopasować się do naszego stylu gry. Jeśli szybko nie wrócimy do tego, co graliśmy pod koniec rundy jesiennej oraz w meczu przeciw Koronie Kielce, to naprawdę zostaniemy tymi jedynymi frajerami, którzy spadną z tej ligi.
W sobotę o godz. 12:40 piłkarze GKS Jastrzębie zagrają z najbardziej nieobliczalną drużyną Fortuna I Ligi, czyli Puszczą Niepołomice. Ekipa trenera Tomasza Tułacza, prowadzącego zespół od… 2015 roku, potrafiła w tym sezonie rozgromić Arkę Gdynia (4:0) i pokonać Górnika Łęczna (1:0), a także zremisować na wyjeździe z ŁKS Łódź (4:4), a zarazem zanotować dwie porażki z Resovią (1:2, 0:3). Naszym piłkarzom z Puszczą zawsze grało się ciężko, co nie jest dobrą prognozą w sytuacji, gdy ponownie zaczynamy rozpaczliwie potrzebować punktów.
Po udanym finiszu rundy jesiennej oraz zwycięstwie nad Koroną Kielce wydawało się, że najgorsze już za podopiecznymi trenera Pawła Ściebury. Mało kto spoglądał w dół ligowej tabeli, ponieważ coraz bliższa wydawała się strefa środka ligowej tabeli. Tymczasem w rundzie rewanżowej jastrzębianie przegrali cztery z pięciu spotkań (w tym trzy ostatnie w miernym stylu) i w efekcie ani się obejrzeliśmy, a przewaga nad kreską zmalała do trzech oczek.
Jakby mało było zmartwień, to w tychże trzech ostatnich pojedynkach GieKSa nie zdobyła nawet jednego gola i naprawdę słabym powodem do optymizmu w ofensywie jest to, że z Widzewem Łódź Daniel Szczepan zmarnował dwie niezłe okazje do strzelenia bramki (w tym jedną ze spalonego). Gdyby zniweczył dziesięć sytuacji, to rzeczywiście byłyby powody do narzekania, że nie mamy szczęścia. Dwie to jednak stanowczo za mało. Tym bardziej, jeśli otrzymuje się prezent od rywala w postaci czerwonej kartki na własne życzenie w 45. minucie meczu…
W ramach wielkosobotniej kolejki spotkań będziemy z uwagą obserwować także pojedynki Resovii z Odrą Opole, Zagłębia Sosnowiec z Widzewem Łódź oraz ŁKS Łódź z GKS Bełchatów. Jeśli nic się nie zmieni, to czeka nas bardzo gorący kwiecień i maj.
Z meczu przy Harcerskiej przeprowadzimy nieobiektywną relację live. Zapraszamy wszystkich kibiców, którzy nie mogą oglądać transmisji w Ipla.tv lub słuchać komentarza prosto ze stadionu na łamach oficjalnego profilu GKS Jastrzębie na Facebooku.
Wyjazdowa porażka z Widzewem Łódź nie jest być może niespodzianką, ale… jeśli gra się przez pół meczu z przewagą jednego zawodnika i w tym czasie traci dwa gole, to powodów do optymizmu nie ma. Podopieczni Pawła Ściebury zanotowali trzeci z rzędu przegrany mecz i tym samym zmuszają nas do określenia początku rundy wiosennej jako piłkarskiego falstartu.
Jastrzębianie rozpoczęli spotkanie z Grzegorzem Drazikiem w bramce, a to oznacza, że trener Ściebura postanowił dać mu kolejną szansę gry między słupkami. Pierwsza połowa nie była wielkim widowiskiem. GieKSa stworzyła dwie bardzo dobre okazje do otwarcia wyniku, ale w obu przypadkach Daniel Szczepan pozwolił bramkarzowi Widzewa Jakubowi Wrąblowi na skuteczną interwencję. Najpierw w 25. minucie popularny “Szczepek” świetnie “nawinął” obrońcę w polu karnym, ale potem golkiper gospodarzy szczęśliwie wybronił jego uderzenie. Z kolei w 36. minucie nasz napastnik otrzymał kapitalne podanie z rzutu wolnego, jednak i tym razem uderzył głową prosto we Wrąbla. Widzew zdołał w zasadzie tylko raz zagrozić bramce gości, gdy Mateusz Michalski pocelował z dystansu minimalnie nad poprzeczką. W końcu nadeszła 45. minuta, w której niepotrzebnym faulem popisał się mający już na swoim koncie żółtą kartkę Marek Hanousek…
Wydawało się, że jastrzębianie zyskali idealną okazję do przełamania po porażkach z Radomiakiem i Chrobrym. Tymczasem zamiast strzelać gole, podopieczni Pawła Ściebury zaczęli je tracić. Już w 51. minucie Drazika pokonał Daniel Tanżyna, któremu nasza obrona pozostawiła zbyt dużo miejsca przy stałym fragmencie gry. Następnie w 67. minucie po znakomitym podaniu Michaela Ameyawa wynik ustalił wspomniany wyżej Michalski. Co szczególnie boli, GieKSa nie potrafiła w żaden sposób nie tylko zmienić losów pojedynku, ale wręcz sforsować zasieków świetnie ustawionych łodzian. Ściebura dokonywał kolejnych zmian, ale nie przynosiły one żadnego efektu. Dopiero w samej końcówce dobrą okazję do gola miał Daniel Rumin, jednak on również tylko trafił we Wrąbla. Zawody zakończyły się zwycięstwem grających w dziesiątkę gospodarzy.
Teraz przed GKS Jastrzębie seria domowych spotkań na Stadionie Miejskim. Miejmy nadzieję, że nasz zespół zacznie wreszcie punktować, ponieważ do zapewnienia utrzymania na zapleczu ekstraklasy jeszcze daleka droga.
Piłkarze drużyny najstarszych juniorów GKS Jastrzębie zanotowali drugi z rzędu rezultat 2:2 w rozgrywkach I Ligi Wojewódzkiej. Po podziale punktów z ROW Rybnik zawodnicy prowadzeni przez trenera Wojciecha Kanię zremisowali przy Kościelnej z mocnym Górnikiem Zabrze S.A., doprowadzając do wyrównania w doliczonym czasie gry. Oba gole dla młodej GieKSy strzelił Szymon Kondziołka.
W tabeli najlepszych drużyn z naszego regionu prowadzi Raków Częstochowa (46 pkt.) przed Ruchem Chorzów S.A. (45 pkt.). Górnik Zabrze jest piąty (36 pkt.).
W kolejnym spotkaniu zaplanowanym na 27 marca podopieczni trenera Kani podejmą przy Kościelnej Stadion Śląski Chorzów i będzie to pojedynek o przysłowiowe sześć punktów, bowiem obie ekipy nie tylko sąsiadują ze sobą w tabeli (11. GKS Jastrzębie, 12. Stadion Śląski), ale na dodatek mają na swoim koncie taki sam dorobek (21 pkt.).
Tradycji stało się zadość. Podobnie jak w kilku poprzednich starciach o losach trzech punktów w pojedynku GKS Jastrzębie i Chrobrego Głogów decydowała jedna bramka. W sobotnie popołudnie po meczu, który trudno byłoby nazwać wiekopomnym widowiskiem, podopieczni trenera Pawła Ściebury przegrali 0:1 (0:0) po złotym golu Greka Mavroudisa Bougaidisa, który w 70. minucie wykończył akcję drużyny i dobił strzał głową jednego ze swoich kolegów. Dodajmy, że choć kibice z oczywistych powodów nie mogli wejść na stadion, to nasi piłkarze usłyszeli ich doping dobiegający zza ogrodzenia.
W pierwszą połowę lepiej weszli goście, którzy w 3. minucie sprawdzili formę Grzegorza Drazika znakomitym strzałem Mateusza Machaja z dystansu. Po kwadransie gry spore zamieszanie w naszym polu karnym uczynił Maksymilian Banaszewski, jednak naszej obronie ostatecznie udało się wybić piłkę na rzut rożny. Na ataki Chrobrego GieKSa zdołała odpowiedzieć dopiero w 24. minucie, kiedy to Aleksander Komor uderzał głową nad poprzeczką. Dopiero w końcówce premierowej partii jastrzębianie przycisnęli nieco mocniej, ale najpierw Marek Mróz niepotrzebnie zakiwał się jedenastce gości, a a następnie mocny strzał Kamila Jadacha z ostrego kąta pewnie wybronił Rafał Leszczyński.
Początek drugiej odsłony również należał do gospodarzy, którzy jednak nie wykorzystali co najmniej trzech dogodnych okazji. Faktem jest jednak, iż daleko im było do stuprocentowych sytuacji. W końcu nadeszła pechowa 70. minuta, w której po stałym fragmencie gry piłka trafiła do Mavroudisa Bougaidisa, a ten nie dał szans uwijającemu się między słupkami Drazikowi. I w zasadzie na tym moglibyśmy zakończyć tę relację, bowiem po golu Chrobry zamurował się przed polem karnym i w zasadzie nie dał GieKSie szans na wyrównanie. Co więcej, w samej końcówce Banaszewski powinien był podwyższyć prowadzenie głogowian, ale przegrał pojedynek z naszym bramkarzem.
Była to już trzecia wiosenna porażka naszych piłkarzy i – co gorsza – druga z rzędu poniesiona w dość przeciętnym stylu. Miejmy nadzieję, że ten falstart zostanie przełamany w przyszłym tygodniu w Łodzi…
Pojedynkiem z Chrobrym Głogów piłkarze GKS Jastrzębie podejmą próbę poprawienia sobie i nam nastrojów po bardzo nieudanym występie w Radomiu. W sobotę o godz. 14:30 przy Harcerskiej podopieczni Pawła Ściebury podejmą drużynę, która ma ambicję włączyć się do walki o baraże. Nie są to czcze deklaracje. Dość przypomnieć, co działo się późną wiosną i latem minionego roku, gdy I liga wróciła do gry po pierwszym lockdownie “ery koronawirusa”. Chrobry, który miał rozpaczliwie rywalizować o utrzymanie na zapleczu ekstraklasy, za sprawą fantastycznej serii był o krok od zakwalifikowania się do pojedynków o awans.
W tym sezonie podopieczni trenera Ivana Djurdjevicia nie spisują się aż tak rewelacyjnie, ale bez wątpienia są jedną z najbardziej solidnych ekip I ligi. Styl, jaki pod wodzą serbskiego trenera wypracował zespół z Dolnego Śląska, co najwyżej średnio odpowiada naszym piłkarzom. Chrobry nie pozwala rozwinąć skrzydeł, w efekcie czego o wyniku często decyduje jeden gol. Krótko mówiąc, każdy błąd może być na wagę porażki. Po tym, co działo się w Radomiu, taka uwaga jest podwójnie istotna.
Liczymy, że jastrzębianie będą 20 marca zdecydowanie bardziej przypominać w sobotę tę drużynę, która pokonała ostatnio u siebie Koronę Kielce, walnie przyczyniając się do odejścia trenera Macieja Bartoszka. W naszych szeregach dojdzie na pewno do jednej istotnej roszady, o której już informowaliśmy. W sobotnim starciu między słupkami bramki GieKSy stanie niczym w starych, dobrych czasach Grzegorz Drazik. Mariusz Pawełek, który nie ustrzegł się ostatnio ryzykownych zagrań, musi pauzować z powodu nadmiaru żółtych kartek.
Z meczu z Chrobrym Głogów przeprowadzimy nieobiektywną relację tekstową live, podobnie jak to miało miejsce w poprzednich sezonach. Bezpośredni link do relacji zostanie opublikowany w sobotę przed meczem na naszych łamach.